Wysypisko

Słuchowisko – premiera w Radiu Kraków (1996), Polskie Radio program II (1997)

miejsce premiery: Teatr Polskiego Radia
data premiery: 1997-05-23
reżyseria: Wojciech Markiewicz
realizacja akustyczna: Aleksander Wilk
muzyka: Janusz Butrym

OBSADA:

Anna Polony
Andrzej Kozak
Maria Zającówna-Radwan
Jan Güntner
Alina Kamińska
Dariusz Gnatowski
Marta Kalmus
Krzysztof Radkowski

 

Osoby:

LALKA

MIŚ

MYSZ

SZCZUR

KOBIETA

MĘŻCZYZNA

DZIEWCZYNKA

CHŁOPIEC

 

1.

Odgłosy towarzyszące wysypywaniu śmieci – otwarcie zsypu, szelest papierów, szczęk przedmiotów, metalowych, szklanych, osypywanie się, przesuwanie, zamknięcie zsypu. Chwila ciszy.
Klekot, jaki wydają zamykające się oczy lalki – najpierw głośny, potem powoli zanikający.

LALKA – Gdzie ja jestem? Ach!

Kolejne odgłosy spadania śmieci. Uderzenie.

LALKA – Och! Kto tu? Kto tu jest?
MIŚ – (na początku mówi tak jak w bajkach mówią misie) Mówisz chyba o mnie… To ja, miś…. Aaa… Jakaś noga leży na moim brzuchu.
LALKA – Przykro mi. To była moja noga. Niestety odpadła, gdy spadałam.
MIŚ- A gdzie podziały się twoje ręce?
LALKA -Nie mam ochoty o tym z tobą rozmawiać. Nie znam cię. W ogóle nie powinnam z tobą rozmawiać.
MIŚ – Nie jesteś zbyt miła. Znałem kilka lalek. Wszystkie były bardzo, bardzo miłe.
LALKA – Czy miały ręce i nogi?
MIŚ – (trochę zdziwiony jej pytaniem) Miały. I co z tego?
LALKA – Tak myślałam. Charakter lalki kształtuje się dopiero wtedy, gdy urwą jej pierwszą kończynę.
MIŚ – A gdy urwą jej najpierw głowę?
LALKA – Raczej… gdy głowie urwą całą resztę…
MIŚ – No właśnie, co wtedy?
LALKA – Wpada w histerię i wymyka się z rąk.
MIŚ – A charakter?
LALKA – Wysypuje się wraz z trocinami. Ale o tym też nie powinnam z tobą rozmawiać. W ogóle nie powinnam z tobą rozmawiać.
MIŚ – Pewnie dlatego, że nie mam twarzy. To cię brzydzi. Tak?
LALKA – Nic mnie to nie obchodzi. Jesteś nieznajomym, zupełnie obcym miśkiem. Nie przyglądam się nieznajomym.
MIŚ – A twoja noga na moim brzuszku? Myślisz, że to przyjemnie, gdy coś przygniata brzuszek?
LALKA – Nic na to nie poradzę. Moje włosy przygniata butelka i na to też nic nie mogę poradzić. Pozwól mi leżeć z godnością i nie przypominaj mi o mojej nodze.
MIŚ – Myślałem, że ta noga nas zbliży. Dotychczas było mi tu dobrze… Wygrzewałem się na słońcu. Lubię słońce. Deszcz też lubię. Wczoraj padało, a dziś jest ciepło i sucho. Moknę i schnę. Schnę i moknę. Butwieję dzięki temu niezbyt szybko. Powinienem być zadowolony. I byłem… A teraz, gdy twoja noga przygniotła mi brzuszek, pomyślałem, że byłem dotychczas bardzo samotny. Jesteś taka ładna…
LALKA – Skąd wiesz? Przecież nie masz oczu.
MIŚ – Ale mogę to sobie wyobrazić. Każdy coś ma. Ty charakter, a ja wyobraźnię. Ci bez charakteru i oczu muszą mieć choć odrobinę wyobraźni.
LALKA – To mnie niezbyt obchodzi. Zresztą nie znam się na tym.
MIŚ – Tak myślałem. Szkoda. Wyobraźnia pomaga w sytuacji, w której się znaleźliśmy. Dzięki niej nie pamiętam, że nie mam twarzy i oczu. Dzięki niej mogę sobie nawet wyobrazić, że nie leżę na śmietniku, ale w pięknym pokoju z zabawkami, do którego zagląda słońce.
LALKA – Nie mam zamiaru sobie niczego wyobrażać. Cóż to pomoże. To nie zmieni faktu, że mam tylko jedną kończynę i potargane włosy. Nie mam zamiaru ciebie słuchać. Chcę w spokoju i z charakterem butwieć. Odważnie i cierpliwie.
MIŚ – Plastik nie butwieje.
LALKA – To nie ma znaczenia. Przeszkadzasz mi. Na szczęście mam tyle charakteru, by nie zwracać na ciebie uwagi.
MIŚ – Lalko? Hej! Lalko? Odezwij się? (cisza) Dlaczego milczysz? Lalko?

 

2.

Osypywanie się śmieci, szelest jaki daje grzebanie w śmieciach i przeciskanie się przez nie zwierząt. Pisk szczurów.
Szelest papieru.

MYSZ – Spróbuj tych chipsów. ( znowu szelest papieru) Zostały akurat dwa. Ten dla ciebie, a ten dla mnie. Lalka, która umie trochę czytać, powiedziała, że to nie są zwykłe chipsy. Eksportowe! Tak mówi. Ona też jest eksportowa. Słyszałam jak wmawiała to temu spleśniałemu Miśkowi. Ona się chyba czuje z tego powodu lepsza. Czy te chipsy są lepsze od tych, które jedliśmy wczoraj? Smakują ci?
SZCZUR – Niezłe. Mnie tam wszystko smakuje. Tamte były dobre i te są dobre. Nie widzę różnicy. Tak samo smakuje i tak samo pleśnieje. Miałem ochotę na tamten kawałek kiełbasy, ale za późno go znaleźliśmy.
MYSZ – Ona się czuje lepsza nie tylko z tego powodu. Raz już trafiła do kosza. To było gdzieś tam, za granicą. Znudziła się jakiemuś okropnemu bachorowi, więc wyrzucił ją razem z innymi Zabawkami do śmieci. Mówi, że były całkiem inne od tych naszych, te śmieci. Bardziej eleganckie i w dużo lepszym stanie. Leżała w plastikowym worku, na samym wierzchu i w ogóle się nie zabrudziła. To rzeczywiście musiały być jakieś inne śmieci.
SZCZUR – Chyba nie zamierzasz emigrować.
MYSZ – Nie. Ale przecież mogę pomarzyć. (szelesty, przesuwanie metalowych przedmiotów) Spójrz, prawie nowy słoik. Obtłuczony tylko trochę u góry. Myślałam czyby nie zmienić mieszkania. Co ty na to?
SZCZUR – Za mały. Ja szukam buta. Najlepiej mieszka się w bucie. Tobie radzę to samo.
MYSZ – Tak. Masz rację. Lalka mówiła, że wtedy, za granicą, trafiła do kosza razem z butami. To wcale nie były stare buty. O nie! W dodatku skórzane. Wyrzucono je, bo one też znudziły się właścicielowi. Pomyśl, jak przyjemnie byłoby zamieszkać w takim całym, prawie nowym bucie.
SZCZUR – Niepotrzebnie słuchasz tych bzdur. Ta lalka nieźle zmyśla. Znam takie paniusie. Ładne mi wspomnienia z torby ze śmieciami. Zadziera nosa, nic więcej. Nigdzie nie była, bo skąd wzięłaby się tutaj! Nie słyszałem jeszcze, by eksportowali śmieci.
MYSZ – Ktoś ją wziął z tego kosza, tam, za granicą. Była cała, nie ubrudzona, więc ją wziął i przywiózł dla dziewczynki. Tak twierdzi lalka.
SZCZUR – Czy warto było jechać tak daleko, by znowu trafić do śmieci.
MYSZ – Właśnie tego najbardziej żałuje. Nie zaznała tu miłości. Dziewczynka była niegrzeczna i dwa dni po otrzymaniu lalki urwała jej pierwszą rękę. To jej się nie zdarzyło tam, za granicą. Wyrzucono ją, owszem, ale całą. W dodatku ze znajomym pajacykiem, razem z dobrymi butami i tylko trochę pobitym lustrem. Nie była wprawdzie na wysypisku, ale jest pewna, że jest dużo przyjemniejsze niż to tutaj.
SZCZUR – Mnie tu dobrze. Przyzwyczaiłem się. Słyszałem o jednym szczurze, który wybrał się za granicę. Schował się w starą, zabytkową kanapę. Podróż miał dobrą i wygodną. Trafił do domu, w którym nie było ani jednej dziury, ledwie udało mu się uciec. A potem pogryzły go zagraniczne szczury. Wrócił bez jednej nogi i półślepy. Ja tam wolę własny śmietnik.
MYSZ – Zobacz, muszla.
SZCZUR – No to co?
MYSZ – Jaka duża!
SZCZUR – Po co ci taka skorupa.
MYSZ – Nigdy przedtem nie widziałam takiej olbrzymiej muszli. (mówi z wnętrza) Chodź do środka, zobacz jak tu zacisznie. Trochę trocin z brzucha tego starego miśka i byłby cudowny apartament.
SZCZUR – Ja wolę but. Zbliża się jesień. Po co mi taka zimna skorupa.
MYSZ – But, but… Ty nie masz zupełnie wyobraźni. A tu tak pięknie – perłowe ściany, kręte korytarze i wszystko takie gładkie…
SZCZUR – Zobacz, znowu chipsy. Tym razem krajowe. (szeleści papierem) Chcesz jednego?
MYSZ – Czemu nie. Rzeczywiście smakują jak tamte.
SZCZUR – Wszystko jest takie same, tu i tam. Od jakiegoś czasu jest takie same. Kiedyś tak nie było. Od razu można było poznać.
MYSZ – (odgłos grzebania) Zobacz, tu jest słoik po ketchupie. Mmmy. Z keczupem te chipsy smakują wyjątkowo. Mmmm. Naprawdę pyszne.

Odgłosy jedzenia.

 

3.

Dziecięcy śmiech. Odgłosy biegania po śmieciach.

CHŁOPIEC – Sara! Sara! Poczekaj.

Odpowiada mu śmiech dziewczynki. Odgłos upadku.

DZIEWCZYNKA – Aj!
CHŁOPIEC – Nic ci się nie stało?
DZIEWCZYNKA – Nie. Pobrudziłam sobie tylko rajstopy. Brrr. Obrzydliwy zapach. To chyba zgniłe jabłko. Jak myślisz?
CHŁOPIEC – Zawsze jest tak samo. Wbiegasz na te okropne góry śmieci i brudzisz się.
DZIEWCZYNKA – (chichocze) To co? Trochę brudu nie zaszkodzi, a zawsze coś ciekawego tu znajdziemy. Nasz klub jest coraz ładniejszy.
CHŁOPIEC – Te twoje znaleziska. Przecież ojciec daje mi kieszonkowe. Mógłbym kupić nowe rzeczy.
DZIEWCZYNKA – Phi! Nowe. Nowe są bez charakteru. Nudne i takie same. Widziałeś w tym dużym sklepie na rogu lampy? Dwadzieścia takich samych lamp. Identyczne. Ze śmieciami jest inaczej – nie ma identycznych śmieci. Popatrz na ten but, jak śmiesznie szczerzy zęby. W żadnym sklepie nie znajdziesz śmiejącego się buta.
CHŁOPIEC – Bo buty nie są do śmiechu, tylko do chodzenia.
DZIEWCZYNKA – Popatrz na to od strony buta. Myślisz, że to przyjemnie być rozgniatanym przez spoconą stopę. Deszcz czy skwar chodzić, chodzić, chodzić?! Chciałbyś być takim butem?
CHŁOPIEC – Mieszasz mi w głowie. But to but.
DZIEWCZYNKA – Nie masz za grosz wyobraźni. Porównaj ten wesoły trzewik z tamtym smutnym trampkiem. To zupełnie co innego. Ten trampek opowiedziałby nam na pewno jakąś dramatyczną historię. Widzisz? Tu, na sznurowadle, jest krew.
CHŁOPIEC – To może być także ketchup albo dżem.
DZIEWCZYNKA – O nie, to na pewno krew. Wiem jak wygląda zaschnięta krew.
CHŁOPIEC – Być może mnie brakuje wyobraźni, ale ciebie wyobraźnia ponosi.
DZIEWCZYNKA – Nie ponosi, a unosi! Czuję czasami jak mnie unosi. To takie cudowne uczucie.
CHŁOPIEC – Zmyślasz.
DZIEWCZYNKA – No to co?
CHŁOPIEC – Nic. Chodźmy już stąd. Tu na pewno są szczury.
DZIEWCZYNKA – Może nawet w tym bucie. (chichocze) Zauważyłeś, że buty na śmietniku są zawsze pojedyncze. To musi coś znaczyć. Jak myślisz? Czy tak się sobą znudziły, że wolą potoczyć się gdzie indziej?
CHŁOPIEC – Uważaj! Nigdy nie patrzysz pod nogi. Mogłaś sobie tym drutem podrzeć rajstopy albo nawet skaleczyć skórę.
DZIEWCZYNA – Zobacz! Jaka piękna lalka!
CHŁOPIEC – O! Jaka piękna muszla!

Ich głosy zanikają.

DZIEWCZYNKA – Ciekawe, gdzie podziały się jej ręce…
CHŁOPIEC – Ciekawe czy szumi. Słyszałem, że takie duże muszle szumią.

 

4.

Odgłosy grzebania w śmietniku – szelesty, szuranie, osypywanie się przedmiotów.

KOBIETA – (podśpiewuje sobie) La la la (cdn)…
MĘŻCZYZNA – Zamknij się!
KOBIETA – (nie zwraca na to uwagi) O! Wątróbki z Marsylii. Przeterminowane. Wezmę dla kota.
MĘŻCZYZNA – Pokaż! Nie otwierane… Sprzeda się. (zdziera papier) Była data, nie ma daty. Masz o tym zapomnieć. Kapewu?
KOBIETA – Marsylia… Jak myślisz, czy ten kto to wyprodukował, wiedział, że to trafi na nasz śmietnik?
MĘŻCZYZNA – Och, ty ośla głowo. Oczywiście, że nie wiedział. Marzył mu się elegancki stół. (śmieje się) A trafi do Woźniaka zamiast śledzika.
KOBIETA – A jak Woźniakowi zaszkodzi?
MĘŻCZYZNA – Nie zaszkodzi. Widziałaś, by mu coś kiedy zaszkodziło?
KOBIETA – Nie.
MĘŻCZYZNA – Nawet dykta mu nie szkodzi. (śmieje się)
KOBIETA – Dużo tych śmieci.
MĘŻCZYZNA – I dobrze, że dużo. Nigdy przedtem tyle nie było. Pamiętasz kiedyś? Rzadko kiedy trafiało się coś ciekawego, socjalistyczna mizerota. Teraz to co innego.
KOBIETA – Śmieci więcej, ale i konkurencja większa. Zocha już tu była. Same przebiórki.
MĘŻCZYZNA – Mówiłem, że trzeba wstawać. Co? Nie mówiłem? Zawsze wylegujesz się do piątej.
KOBIETA – Seul. To chyba daleko.
MĘŻCZYZNA – Pewnie, że daleko, ośla głowo.
KOBIETA – I pomyśleć jaką drogę ten trampek musiał przebyć, by trafić tutaj.
MĘŻCZYZNA – Śmieć to śmieć. Mnie tam wszystko jedno skąd go przywiało. I przestań tyle gadać. Cały czas gadasz. Zobacz, ominęłaś butelkę.
KOBIETA – Jaka ładna lalka. Nigdy takiej nie widziałam.
MĘŻCZYZNA – Zostaw to paskudztwo. Przecież ci powiedziałem, że masz wziąć butelkę.
KOBIETA – Może gdzieś tu są jej kończyny. Poszukam.
MĘŻCZYZNA – Dawaj to! (odgłosy szarpaniny i uderzenia lalki o twardy przedmiot)
KOBIETA – Nie musiałeś tego rozbić. Ty egoisto! Dlaczego to zrobiłeś! Zobacz, zniszczyłeś jej twarz!
MĘŻCZYZNA – Tobie też to zrobię, jeśli nie zajmiesz się robotą. Cholerna ośla głowa! Leniwe babsko! No bierz tę butelkę! Słyszysz!?
5.

LALKA – Charakter lalki kształtuje się dopiero wtedy, gdy urwą jej pierwszą kończynę.
MIŚ – Boli cię? Krzyknij. To czasami pomaga.
LALKA – Charakter lalki…
MIŚ – Tak, wiem. Opowiedz lepiej o ludziach, u których byłaś. Gdy się opowiada, zapomina się o teraźniejszości. Lubiłaś ich?
LALKA – Należałam do nich. Oni mnie kupili. Lalki się kupuje, przecież wiesz.
MIŚ – Pluszowe miśki też się kupuje. Ja pytałem, czy ich lubiłaś.
LALKA – Nie mogłam ich sobie wybrać. Przyszli do sklepu i kupili mnie na prezent pewnej dziewczynce. Ale ona była za duża, by bawić się lalkami. Wiedziałam, że to nie potrwa długo.
MIŚ – A potem?
LALKA – Potem był kosz na śmieci i podróż. To nie było przyjemne, ale miało być jeszcze gorzej. Druga dziewczynka była z kolei za mała, by bawić się lalkami.
MIŚ – Nigdy nikogo nie lubiłaś?
LALKA – Wieczorem straciłam lewą rękę. Kopnęli ją niechcący pod szafę i nie mogli znaleźć. Myślisz, że można kogoś lubić, gdy nie ma się lewej ręki?
MIŚ – Przecież nie lubi się ręką. Lubi się całym sobą. Ja na przykład lubiłem kota. Nawet wtedy, gdy potoczył moją łapkę po dywanie. Był sobą. Koty lubią toczyć różne rzeczy.
LALKA – Nie krzyczałeś?
MIŚ – Nie. To był mały kotek. Mógłby się spłoszyć. To przecież nie on oberwał mi łapkę. Powstrzymywałem się całą siłą woli, by nie krzyczeć z bólu i udało się.
LALKA – Ja też nie krzyczałam. O nie! Nikt nigdy nie usłyszał mego krzyku. Mogliby się śmiać. Nie, nie mogłam pozwolić, by widzieli, jak mnie to dotknęło. Tylko tak mogłam im pokazać, jaka jestem naprawdę.
MIŚ – Wczoraj też milczałaś, gdy mysz wyskubywała ci włosy. Jej też dawałaś do zrozumienia jaka jesteś?
LALKA – Tak. Nikt nie zobaczy moich łez.
MIŚ – Ja polubiłem tę mysz. Pewnie ma małe. Cieszę się, że trociny z mego brzuszka do czegoś się jej przydadzą. To znaczy, że jestem jeszcze komuś potrzebny. Może po to znalazłem się tutaj – by małe myszki nie umarły z chłodu.
LALKA – Gdybyś mógł, sam stałbyś się mysim gniazdem. Ale wtedy nie jest się sobą. Powinieneś o tym pamiętać.
MIŚ – Może musimy oddawać siebie po trochu, by wreszcie stać się samym jądrem czegoś, co nazywa się ja?
LALKA – To jądro ja nazywa się nic. Strzępy i nic! Pozostaje tylko czekać, aż się wszystko rozpadnie. Czekać z godnością.
MIŚ – Więc mnie też nie mogłabyś polubić?
LALKA – Po co? Lubienie boli. Musiałabym powstrzymywać się od krzyku nie tylko, z powodu swoich włosów czy twarzy, ale także wtedy, gdy myszy dobierałyby się do twoich wiórkowatych wnętrzności. Być może to drugie trudniej byłoby znieść.
MIŚ – A ja cię lubię. To nic, że boli. Jak zaciskam swoje wymyślone usta, to trochę staję się tobą. To mnie wzbogaca. Czuję się lepszy.
LALKA – Po co miałabym być bogata? Żeby mi mogli więcej odebrać. Nie musisz się mną przejmować. Nie chcę tego. Słyszysz? (coraz głośniej) Najlepiej jeśli w ogóle przestaniesz mówić. (krzyczy) Nie mów nic! Nie mów! Nie!
MIŚ – Ty krzyczysz, krzyczysz…
LALKA – Nieeee!

Krzyk niknie.

LALKA – (głos jak ze snu) Charakter lalki… charakter lalki…

 

6.
Popiskiwania, szelesty. MYSZ – Przyniosę jeszcze trochę trocin. SZCZUR – Przynieś. (do siebie) Ten but jest całkiem dobry. Ale trochę trocin nie zaszkodzi.
MYSZ – (zdyszana) Mam. Przyciągnęłam całą łapę. Na szczęście misiek jest zbutwiały i udało mi się łatwo odgryźć nić łączącą łapkę z miśkiem.
SZCZUR – A teraz musimy zacisnąć mocniej sznurowadło. Zobacz, jakie są w górze dziury. Jak nam się to uda, to wystarczy zatkać tylko dziurki i przewrócić but tak, żeby nie wlewała się do niego woda. Zostaw już te trociny. Musisz mi pomóc.

Mocują się. Zdyszane, zmęczone głosy.
SZCZUR – Mocniej! Jeszcze trochę. Ciągnij!
MYSZ – Ciągnę, przecież widzisz, że ciągnę. Aaaa!
SZCZUR – Jeszcze trochę. Postaraj się.
MYSZ – Przecież staram się.

Odgłos darcia się materiału i upadków.

MYSZ – Aj! Uderzyłam się.
SZCZUR – Przestań! Myślisz tylko o sobie. Nie widzisz, co się stało?
MYSZ – Nie widzę. Mam przed oczyma gwiazdy. Ooo! Moja głowa.
SZCZUR – Cała praca na nic. Sznurowadło się porwało i już nigdy nie zdołamy załatać tych dziur. Musimy poszukać innego buta.
MYSZ – But, but… Ty nie potrafisz myśleć o niczym innym.
SZCZUR – Chcę zbudować dom. Każdy szczur powinien zbudować dom.
MYSZ – Tylko czemu to musi być but.
SZCZUR – Przestań. Nie ma czasu na marzenia, zbliża się zima. Nie widzisz? Rano był szron. Jutro może spaść śnieg.
MYSZ – Ale czemu but? (gderliwie) But. But. Czemu to musi być but? Nie chcę mieszkać w bucie.
7.

Kroki. Podzwaniają butelki. Sapanie. Stuk ciężaru o ziemię.

KOBIETA – Dalej nie dam rady. Musimy odpocząć.
MĘŻCZYZNA – (stuk drugiego ciężaru) Wiedziałem, że tak będzie. Wiedziałem. Zawsze w tym miejscu mówisz to samo. No dobra, niech ci będzie. Zapalę sobie. (zapala)
KOBIETA – Zmierzcha się. Nie lubię jesieni. Brr! Tak szybko jest teraz noc.
MĘŻCZYZNA – Nie udawaj. Jesteś zadowolona, że ciemno. (śmieje się) W nocy lepiej widać, co robią ludzie. Przecież po to tu stanęłaś. Nie? To przestań gapić się w to okno. No?!
KOBIETA – Daj mi spokój.
MĘŻCZYZNA – Dlaczego ty właściwie zawsze zatrzymujesz się akurat przy tym oknie?
KOBIETA – Nie wiem. Może przez te różowe zasłonki. Coś mi chyba przypominają. U dołu mają takie śmieszne ząbki… Sama nie wiem… Jakbym już je kiedyś… Ale to musiało być bardzo dawno temu.
MĘŻCZYZNA – E, takie tam szmaty.
KOBIETA – Wiesz, czasami mam ochotę rąbnąć w nie kamieniem. Trzask i już.
MĘŻCZYZNA – A ileż to roboty. Zaraz znajdę jakiś kamień.
KOBIETA – Nie… Bo widzisz, najpierw chcę to zrobić, a potem nie chcę.
MĘŻCZYZNA – O, mam kamień. Rąbnę, to może przestaniesz się tutaj zatrzymywać i będę miał spokój.
KOBIETA – Nie! Nie rób tego! Oddaj mi ten kamień!
MĘŻCZYZNA – Wariatka! Przestań mnie szarpać.
KOBIETA – Czy ty masz rozum! Mógłbyś ją zranić tym brukowcem.
MĘŻCZYZNA – Ją? Jaką ją.
KOBIETA – Tę kobietę, która miesza za zasłonkami. Ona też mi kogoś przypomina. Ale to musiało być dawno…
MĘŻCZYZNA – Jeśli się jeszcze kiedyś tu zatrzymasz!
KOBIETA – To co?
MĘŻCZYZNA – (mrukliwie) Nic.
KOBIETA – A co? Nie wolno mi pomarzyć! Każdemu wolno pomarzyć! Mnie też! Mnie też!
MĘŻCZYZNA – Zamknij się.
KOBIETA – Czasami się zastanawiam, jak to się stało, że ona jest tam, a ja tu. Ona za tymi ślicznymi różowymi zasłonkami, a ja z tą torbą śmieci w ręku. To musi być jakaś kara. Tylko za co? Może gdybym sobie przypomniała, to może wówczas, może wówczas…
MĘŻCZYZNA – Przestań! Za każdym razem jest to samo. Idę. A ty jak chcesz. Możesz tu stać i wgapiać się w to okno. Jak chcesz. Nic mnie to nie obchodzi. (zarzuca sobie torbę, dźwięk butelek) Wariatka. Cholerna ośla głowa! Wiedziałem, że tak będzie. Zawsze jest to samo.

Odchodzi.

KOBIETA – Idź sobie! Idź do diabła! Ty pieprzony ślimaku! Wydaje ci się, że masz dom na grzbiecie! To mnie do tego domu schowaj! Co?! Nie mieszczę się!? Nawet ty się w nim nie mieścisz! Ty włóczęgo! Pijaku! (coraz ciszej) Ty, ty… (zarzuca torbę, podzwaniają butelki) Hej! Nie wygłupiaj się. Zaczekaj! (głośniej) Zaczekaj! Słyszysz! Słyszysz!

Biegnie. Torba szeleści, butelki dzwonią coraz głośniej.
8.

Dzieci rozmawiają na początku szeptem.

DZIEWCZYNKA – Ciii! On nie może nas zobaczyć. Kucnij. Niżej!
CHŁOPIEC – Nie mogę. Tu jest ciasno.
DZIEWCZYNKA – Wiem, zaraz stąd uciekniemy. (słychać w oddali stuk przewróconego i łamanego krzesła)
CHŁOPIEC – Połamał krzesło.
DZIEWCZYNKA – Jest w tamtym pokoju. Uciekamy! Szybko!

Dziecięce tupanie. Szybkie, przestraszone oddech. Dzieci stają, usiłują się uspokoić.

CHŁOPIEC – Czy on często bije twoją matkę.
DZIEWCZYNKA – Czasami. Zazwyczaj po głowie, jak dzisiaj, bo pod włosami nie widać siniaków. Wczoraj zabrał jej wszystkie pieniądze.
CHŁOPIEC – I co teraz z wami będzie.
DZIEWCZYNKA – Nic. Do pierwszego blisko. Z głodu się tak szybko nie umiera.
CHŁOPIEC – Dlaczego ona właściwie mu na to pozwala?
DZIEWCZYNKA – On musi kogoś bić. Tak mówi mamusia. Pić i bić. Ona to rozumie.
CHŁOPIEC – Ale dlaczego właśnie ją?
DZIEWCZYNKA – Ktoś inny zgłosiłby na policję.
CHŁOPIEC – A ona nie może zgłosić?
DZIEWCZYNKA – Może, ale wtedy zostałaby sama. To byłoby dla niej trudne do zniesienia. Tak mi kiedyś powiedziała.
CHŁOPIEC – A nie mogłaby znaleźć sobie kogoś lepszego?
DZIEWCZYNKA – Próbowała. Zawsze jej się wydaje, że to ktoś lepszy, a potem okazuje się, że jest taki sam. Ten wcale nie jest taki zły. Inni bili także mnie.
CHŁOPIEC – Ciebie? Nigdy mi o tym nie mówiłaś.
DZIEWCZYNKA – Ten mnie nie bije. Czasami mnie nawet głaszcze.
CHŁOPIEC – Po głowie?
DZIEWCZYNKA – Też.
CHŁOPIEC – I gdzie jeszcze.
DZIEWCZYNKA – Nie mogę ci pokazać. On powiedział, że to będzie nasza tajemnica. Zobacz! Przywieźli nowe śmieci! Zobaczymy, czy nie ma czegoś ciekawego?
CHŁOPIEC – Czy ja wiem, mama mi zakazała grzebać się w śmieciach.
DZIEWCZYNKA – Chodź! No chodź!
CHŁOPIEC – Nie mogę.
DZIEWCZYNKA – Jak ze mną pójdziesz, to ja potem pójdę z tobą do klubu i pokażę ci, gdzie on mnie głaszcze. Chcesz?
CHŁOPIEC – No dobrze. Ale pamiętaj, obiecałaś!
DZIEWCZYNKA – (wbiega na górę śmieci – odpowiednie odgłosy, z góry) Hej, hej! Dogoń mnie!
CHŁOPIEC – (szelest papieru) Same papiery! Zobacz, ile tego jest! Papierowe góry!
DZIEWCZYNKA – Podpalimy je! Płonące góry! Chcę zobaczyć płonące góry! Nigdy nie byłam w górach!
CHŁOPIEC – Sonia? Gdzie jesteś? (syk i szum płomieni, kaszel chłopca) Gdzie jesteś? Odezwij się?

Przez odgłosy pożaru przebijają się głosy bohaterów – aura snu.

LALKA – Charakter lalki, ach charakter lalki…
MIŚ – Nareszcie mi ciepło. Odkąd się tu znalazłem, nigdy mi nie było tak ciepło.
MYSZ – But. Nasz but płonie! Dlaczego nasz but płonie?
LALKA – Charakter lalki…
SZCZUR – Uciekajmy! Uciekajmy stąd! Zostaw ten cholerny but! Przecież nie chciałaś mieszkać w bucie!
CHŁOPIEC – (kaszle, dusi się) Sonia…Sonia…
DZIEWCZYNKA – Góry… płonące góry… (dziewczęcy śmiech)
KOBIETA – Nasze śmieci. Co zrobimy bez naszych śmieci?
MĘŻCZYZNA – Będą inne, ośla głowo. Śmieci nie zabraknie. Przywieje je ze wschodu i zachodu. Będą coraz lepsze. Zobaczysz.
LALKA – Charakter lalki… Misiu?
MIŚ – Tak?
LALKA – Misiu…

Szum ognia. Dziewczęcy Śmiech Soni. Kaszel. Już tylko szum ognia. Odgłos syren.
KONIEC